 |
galakta.pl
Forum wydawnictwa gier planszowych Galakta
|
Gra o Tron PBF #2 - War is Coming - Pole Gry |
Autor |
Wiadomość |
gamaliel [Usunięty]
|
Wysłany: Sob 04 Sie, 2012
|
|
|
Gratuluje zwycięstwa Tyrellom i Greyjojom, tak chyba można powiedzieć.
Szkoda bo wolałbym gratulować tylko Tyrellom, bo na to zasłużyli. |
|
|
|
 |
Dredzilla [Usunięty]
|
Wysłany: Sob 04 Sie, 2012
|
|
|
Bylem na jedna ture w zastepstwie za Georgie gdyz wyjechal na woodstock, mialem plama sciagnac lorasa, po A nie wiedzialem ze zostawil on rozkaz u GM a GM go wykonal a bylo to juz po tym jak loras zostal uzyty, a jak wiadomo cofac ataku nie mozna, wiec nie pozostawalo nic jak usunac Krolowa cierni, a nie obserwowalem rozgrywki na tyle zeby wiedziec ze sojusz Grey Tyrell jest na tyle kruchy ze Greyjoy zaatakuje co przyczyni sie do odzyskania Lorasa, nie mniej gratulacje dla zwyciezcy |
|
|
|
 |
Shutt [Usunięty]
|
Wysłany: Sob 04 Sie, 2012
|
|
|
Grey zaatakował bo sojusz był mocny, a nie kruchy.
Robiąc mi wjazd na WSS mocno przedłużyłby tę rozgrywkę. |
|
|
|
 |
Adam Badura [Usunięty]
|
Wysłany: Sob 04 Sie, 2012
|
|
|
Stark, jakoś nie protestowałeś tak, gdy Baratheon pozwalał Ci szaleć jak chciałeś, bo na granicy z nim miałeś spokój. I to mimo mych protestów i apelów. To taka sama pomoc jak każda inna.
Tyrell gdyby chciał, to dawno by mnie ograniczył do Pyke. Ale dochował umów. Więc i ja dochowałem swoich.
Owszem. Mogłem zdradzić, i być może tylko opóźnić, a być może kompletnie zabrać mu zwycięstwo. Tylko że czemu? Bo ktoś z Was chce wygrać? A czemuż to ma być dla mnie argument? Trzeba było zaoferować coś lepszego niż Tyrell.
Moim zdaniem, choć jasne jest, że moja współpraca z Tyrell'em była dalej posunięta, to jednak istotowo nie różniła się wcale od współpracy Stark-Baratheon. Czemu więc to mnie się "piętnuje"?
(Że mi słabo szło to oczywiście w dużej części moja wina. Temu nie zaprzeczam. Kto jednak grał tu więcej niż jedną grę to pewnie widział mnie i w innych i wie, że zwyczajnie jestem słabym graczem. ) |
|
|
|
 |
Adam Badura [Usunięty]
|
Wysłany: Sob 04 Sie, 2012
|
|
|
Powiedzmy nawet więcej: gdzie byli Martell i Baratheon przez pirwszą połowę gry? Czemu Tyrell mógł robić co chciał, bo żaden z nich go nie atakował? Baratheon ograniczył się do Harrenhall, a i to za drugim razem niszcząc moje siły, które mogły stawiać opór Tyrell'owi - gdyby żyły...
Stark mógł nie szczuć mnie dzikimi, tylko wynegocjować użycie straconej machiny i rycerza wobec Lannisportu (bo już na morzu byłem do tego gotów). A nasłać ich na Baratheona, ktory nie walczył z Tyrellem jak widać. Ale też nie.
Sami rzuciliście mnie w objęcia Tyrell'a. |
|
|
|
 |
Shutt [Usunięty]
|
Wysłany: Sob 04 Sie, 2012
|
|
|
Polityka
Tak jak mówiłem, Adam miał okazję mnie załatwić już w Lannisporcie po tym jak oszczędziłem mu Riverrun.
Baratheon był na początku ze mną ugadany, jednak wraz ze zmianą gracza nastąpiła zmiana polityki.
Graliście we 2/3 przeciwko mnie - Martell, Baratheon i Stark (ten ostatni chyba miał takie plany). Dzięki rozmowom udało mi się zdobyć Kruka, a także zastawić pułapkę.
Trzeba prowadzić politykę z graczami, żeby potem nie podejrzewać, że coś jest nie tak.
Adam już wspomniał o tym, Baratheon mógł zrobić praktycznie wszystko, a uparł się na HH, w międzyczasie Stark szalał i gdyby nie nasza interwencja mógłby totalnie zniszczyć Greyjoya. To Balerion wybrał ofiarę dzikich - gdyby zdecydował się na mniestraciłbym Lannisport i właściwie przegrałabym grę (zapomniałem, że dzicy mają atakować).
Nie ma co płakać, poczytajcie całą serię to zrozumiecie, że nie zawsze trzeba grać "czysto". |
|
|
|
 |
Dredzilla [Usunięty]
|
Wysłany: Nie 05 Sie, 2012
|
|
|
Mam dobrego sojusznika to go zaatakuje? nowatorskie podejscie:) |
|
|
|
 |
Balerion [Usunięty]
|
Wysłany: Pon 06 Sie, 2012
|
|
|
Ok, to już mój ostatni, podsumowujący post:
- nie wiem co się działo na początku gry, kto z kim i dlaczego - grałem od 5 tury
- dzicy - tu zadziałało podobnie - Greyjoy nic nie zaproponował, nie odezwał się, a on był zainteresowany. Tyrell coś zaproponował. Tyrell był dalej a Greyjoj z machiną i rycerzem mógł zdobyć wszystko w zasięgu statków. Wybór był tylko miedzy nimi, tylko oni dali po zero. Nawiasem mówiąc duży błąd Greyjoya - pozbył się ostatniego żetonu przed najazdem, nawet pisałem do Tyrella że już przegrał z dzikimi bo tylko On ma "0"...
- Z Baratheonem mieliśmy układ o nieagresji a potem o powstrzymaniu Tyrelle( za późno) Tylko tyle w danej chwili żaden z nas nie mógł wygrać! Może w 9,10 turze, wtedy pakt by pękł. A Stark szalał jedynie po stronie Greyjoya, nawet nie zająłem Orlego gniazda. Stwierdzenie "Moim zdaniem, choć jasne jest, że moja współpraca z Tyrell'em była dalej posunięta, to jednak istotowo nie różniła się wcale od współpracy Stark-Baratheon. Czemu więc to mnie się "piętnuje"? jest pomyłką. Bo to oczywiste że przez całą grę robi się układy z kimś się współpracuje - ale dlatego że to w danej chwili się opłaca. Z założenia tej gry nie można być sojusznikiem do końca bo wygrywa jeden. Jeśli ktoś uważa inaczej to nie zrozumiał istoty gry.
- Greyjoy po dzikich był zniszczony, już nie potrzebował totalnego zniszczenia w pomoc Greyjhoyom uwierzyli tylko... Greyjoyowie
- I powtórzę - wszystko to nie ważne, nie ważne że jak sam mówi Adam Badura, słabo gra, nie ważne kto kogo zdradzi z kim się układa przeciw komu w tym wszystkim dla mnie jest ważne tylko jeden gracz z premedytacja( nie przez pomyłkę, złą grę...) pomógł wygrać. To jest jedyna rzecz która bardzo mi się nie spodobała, reszta to tło.
Dam jeszcze przykład z wczorajszej gry ze znajomymi - grałem Martellami, od 2 tury Baratheonowie i Tyrellowie uparli się że mnie zniszczą (Greyjoy spiął się z Lannisterem, Stark zbierał siły i do 8 tury nie atakował) przez całą grę się broniłem bez szans na zwycięstwo. Ale nie widzę w ich grze nic złego! Żaden nie pomagał drugiemu w zwycięstwie choć wspierali się w atakach na mnie, w 9 turze się pobili. A ja ani przez chwilę nie pomyślałem żeby się z którymś z nich dogadać - " podłożę się i szybko wygrasz, zostaw mi 3 statki, będzie fajnie będę zadowolony".
Na koniec - dziękuję wszystkim za grę, pierwszy raz grałem przez neta. Mimo końcowego zgrzytu było miło i przyjemnie. Choć mieliśmy zupełnie inne zdania nikt nikogo nie obraził (jeśli ktoś czuje się obrażony jakąś moją wypowiedzią to Przepraszam). Pozdrawiam |
|
|
|
 |
Adam Badura [Usunięty]
|
Wysłany: Pon 06 Sie, 2012
|
|
|
Być może rozdźwięk w naszym odbieraniu tej sprawy leży w tym, że ja nie czynię różnicy w pomaganiu komuś przez pomyłkę, złą grę czy z premedytacją. Uważam, że te pojęcia są często zbyt rozmyte i dlatego nie warto ich rozróżniać.
Żeby podać tu przykład: dla mnie, gdy Stark boi się, że Tyrell wygra, a zamiast go osłabić dzikimi to osłabia jego sąsiada to ewidentnie pomaga Tyrell'owi wygrać. I nie ma tu znaczenia, czy zrobił to przez pomyłkę, czy dlatego, że nie wysyłałem błagalnych kruków czy był w tajnej zmowie . Wynik końcowy jest ten sam. |
|
|
|
 |
Shutt [Usunięty]
|
Wysłany: Pon 06 Sie, 2012
|
|
|
No cóż, szkoda, że był zgrzyt.
Osobiście uważam, że wygrana moja jest zasłużona, ale tylko w połowie.
Po 4 turze grałem jak noga... O_o
Zapomniałem o karcie dzikich przez co mógł paść Lannisport, wystawiłem się Greyowi, nie odstąpiłem HH. Grałem jakby się podstawiając Baratheonowi, który okropnie podciągnął ten ród.
Zapraszamy na Vassala |
|
|
|
 |
Georgie [Usunięty]
|
Wysłany: Pon 06 Sie, 2012
|
|
|
Witam ,
niema sie co klucic gratuluje zwycieztwa i licze na nastepna gre moze tym razem od poczatku
faktycznie zostawiłem rozkazy do przodu i może był to błąd, ale przynajmniej nie przerwalem ciagłości gry
pozatym greyjoy ladnie podjudzal na starka ze wygra i wogole a to tyrel byl najblizej dlatego nie zwaracalem sie w strone starka, pozatym szanuje graczy ktorzy dotrzymuja paktów
a to ze sie up[arłem na harrenhall, najblizej mnie bylo i musialem je miec
Pozdrawiam |
|
|
|
 |
Adam Badura [Usunięty]
|
Wysłany: Pon 06 Sie, 2012
|
|
|
Georgie napisał/a: | a to ze sie up[arłem na harrenhall, najblizej mnie bylo i musialem je miec |
Ja Harrenhal zaatakowałem TYLKO po to, żeby pozbyć się karty i przewijać rękę. Chciałm początkowo zaatakować Lannisport, bo tam bym przegrał i nie musiał zostawić tokenu na Riverrun (bo bym tam wrócił po przegranej) - ale Tyrell miał tylko dowódców zabójców i to odpadało. Jak się potem okazało w ataku dzikich strata tego ostatniego tokena była tragiczna.
Bardziej mnie interesuje inny motyw. W pewnej turze, może 5, Tyrell doniósł mi, że Stark planuje atak na Sunset Sea i prosił nawet o wsparcie. A to było w czasie gdy jeszcze roiłem o inwazji na Winterfell. Tak się też przygotowałem. Ale Stark dał obronę i wsparcie z portu, i mój plan padł, a tura była nieco zmarnowana... Czy to była intryga? Czy Stark zmienił plany? Czy Tyrell oszukał? |
|
|
|
 |
|
|